Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   163   —

Podwajając siłę kroków, zbierał rozproszone myśli, dążąc polną drożyną, aż zatrzymał się — na krzyżówce. O ile mrok dozwalał rozpoznać, droga, którą szedł, wchodziła dalej w krzaczasty lasek, poprzeczna zaś, z jednej strony ciągnęła się równo, z drugiej się urywała przy niewielkiem jeziorze.
Zatrzymał na chwilę znużone nogi, więcej dla odpoczynku, aniżeli dla wyboru drogi; — w tej czy tamtej stronie spodziewał się niebawem ujrzeć farmerskie domostwa, więc chciał przywołać do wnętrza spokój.
Usiadł na przydrożu, wsłuchał się i wpatrzył w otuloną mrokiem — niby w szatę tajemnicy — ciszę, i jakby w niej było łatwiej uchwycić stare znajome głosy, tak mu się te i owe zdania mówione niegdyś przez znajomych — przypominały. Szły do biednego rozbitka wyrzuconego na krzyżową drogę przez lśniącą się opodal wodę, przez widok pól, przez szum liści i zda się niosły z sobą wyrzeczone niegdyś słowami myśli.
Choćby ta droga, co nią przyszedł... akurat taka sama prowadziła do kościoła św. Anny, gdzie modlitwą i pieniędzmi odkupywał swój i nieszczęsnej narzeczonej spokój.
Z myślą tą, równocześnie wyłonił się ks. Przygodzki a z nim pierwsze po bolesnej stracie pociechy słowa; — Chrześcijaninowi nie