Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   155   —

tak jak ongi — do więzienia, lub domu warjatów.
Biegł naprzód bez wytchnienia i nie zatrzymał się, aż dopiero w śródmieściu, w znanem biurze pracy. Wcisnął się na ławę w róg pokoju i jak wpół pijany zaczął sobie powoli uprzytomniać ubiegłe wypadki.
Dziwił się sam sobie, że wydarzenie ostatniej nocy tak źle zrozumiał... Alboż błogowienie go przez staruszków nie było wyraźnem błogosławieństwem starej wiary na nową? To przejście z śmierci do życia czyż nie wyraźny znak tego?
Zacząwszy roić, Romiński był jak w halucynacji; ostatnie wypadki następowały tak szybko po sobie, że każdego mogły wytrącić z równowagi umysłu, — wzburzona więc imaginacja roiła dziwnie: To rwała się do świątyń i korzyła przed majestatem nauki Chrystusa, to wzdrygała na widok szatanów w sutannach, uprawiających w owych świątyniach niemoralność i przekupstwo. I widział motłoch burzący kościoły gdzie przez „dwie doby” spoczywała w ciemnicy miłość Chrystusowa...
To znów blaski jakieś go otaczały i jakby głos radosny przezeń się przedzierał: „Jeżeli zburzycie Kościół mój, w trzech dniach go znów postawię.” A więc stanie trzeciej