Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   113   —

Nie panie, to potęga! to opanowanie uczuć! Człowiek nieraz w życiu musi zadać kłam uczuciu i chcąc, by go ludzie szanowali, zmuszać się śmiać wtedy, gdy serce pęka z bólu. W taki świat prawd weszliśmy obecnie drogą ewolucji ducha.
Dalszą rozmowę przerwało wejście kilku mężczyzn, którzy z serdeczną poufałością zbliżyli się do Srebnickiego.
Romiński korzystając z chwilowego zamieszania wysunął się na ulicę. — Ciężkie myśli tłoczyły mu umysł, a pusta kieszeń nie zachęcała do nowych znajomości.
Wieczór był nieco chłodny. Jeden z tych tajemniczych, rozmarzonych, który jakby drżąc jeszcze ubiegłego dnia gorącem, dla ostudzenia zbytnich zapałów — przywoływał lekki wietrzyk.
Romiński skierował się do parku i tam przepędził większą część nocy. Obojętnem mu było, gdzie się znajdował, nie miał do kogo spieszyć do domu. Świadomość, iż tylko jeszcze dolara ma do rozporządzenia, a pracy żadnej nadziei — obezwładniała go. Znów rozgoryczenie i zniechęcenie roztaczały nad nim swe cienie. — „Swoi”, po których tyle sobie obiecywał, obojętnie go zbywali. Tyle czynił zachodów o pracę i wszędzie napróżno. Więc znów buntem wzbierała du-