Strona:PL Hans Christian Andersen - Książka z obrazkami bez obrazków.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chłopca. „To przecież nasz Bertel,“ odrzekł spokojnie.
„A moje oczy odwróciły się od ubogiej izby — widzę przecież tak daleko naokół! Spojrzałem w tej samej chwili do sal Watykanu, gdzie stoją marmurowe bóstwa; rzuciłem promienie swe na grupę Laokoona, kamień zdawał się wzdychać; wycisnąłem cichy pocałunek na piersi Muzy, zdawało mi się, że się podniosła. Ale najdłużej zatrzymały się moje promienie przy olbrzymim bogu, na grupie Nilu. Wsparty na sfinksie, leżał tak pełen głębokiej zadumy, jakby myślał o upływających latach; naokół niego igrały małe amorki z krokodylami; w rogu obfitości siedział z założonemi rękoma, patrząc na bożka Nilu, mały Amor, wierny obraz małego chłopca przy kołowrotku, były to te same rysy. Żywy i pełen wdzięku stał mały chłopak z marmuru, a przecież więcej. jak tysiąc lat bieg czasu zakreślił, odkąd powstał z kamienia. Właśnie tyle razy, ile razy chłopak w ubogiej izdebce swój kołowrotek obracał, obróciło się, warcząc, wielkie koło czasu, i jeszcze warczy, zanim jakieś stulecie stworzy podobnych tym bogów z marmuru.
„Uważaj, to wszystko było przed wielu laty. Wczoraj,“ ciągnął dalej księżyc, „spojrzałem na jedną zatokę, na północnym wybrzeżu Zelandyi, na wspaniałe lasy, na wy-