Strona:PL H Mann Diana.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Żona pańska umarła?
— Od jej trupa mnie oderwali. Czytałem biblję. Gdyż... Usiadł.
— Gdyż zwykłem czytywać biblję.
— Dlaczego właściwie?
Spojrzał na nią, głęboko zdumiony; wyjąkał:
— Dlaczego... Dlaczego... No... to mnie uszczęśliwia... i pomaga, wasza wysokości, pomaga. Jakże często modliłem się w niebezpieczeństwie, wędrując przez przepaści skalne Velebitu i między jego ciche mi murami. Jeszcze niedawno, podczas przejażdżki z baronem Rustschukiem. Jechaliśmy za interesami, wiał wściekły wiatr północny: wasza wysokość przypomina sobie. Łodzi naszej groziło wywrócenie, olbrzymia fala pędziła na nas. Nie patrzałem na nią, patrzałem w niebo. Fala rozbiła się, zanim nas dosięgła. Zwróciłem się do Żyda, był blady. Powiedziałem tylko: modliłem się.
Obserwowała go.
— Od pana, doktorze, dowiaduję się samych nowych rzeczy. I samych rzeczy, którychbym się po panu nigdy nie spodziewała.
Uśmiechnął się boleśnie:
— Prawda? Rewolucjonista nic powinien mieć serca, trybun życia osobistego? Ja jednak jestem pobożnym synem ubogich ludzi, kocham swoje dziecko i odmawiam z niem modlitwę wieczorną. Życie uczuciowe mego ludu, wasza wysokości, oto to, czego nie zrozumieją nigdy obcy, mieszkający między nami.
— Znowu ci obcy. Niech mi pan powie, czy Pierluigi Assy, proweditorc republiki Weneckiej, był w tym kraju obcym?
Pavic zmieszał się, zrozumiał swój błąd.