Strona:PL H Mann Diana.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przypominała bobie, znużona i zniechęcona, kilka niezdecydowanie włóczących się po pokoju postaci, między któremi przesuwali się lokaje z filiżankami herbaty i cukierkami. Podczas następnych dni myślała z zadowoleniem o Pavicu; słowa jego powracały do jej ucha, brzmiały niemal znacząco. Napisała do niego.

Stawił się natychmiast, w ściśle skrojonym fraku. Kapelusz jego pozostał za drzwiami. Księżna pomyślała: „Mógłby być dyplomatą“.
— Siedział pan już raz w więzieniu, — rzekła. — Z łatwością może pan to przeżyć jeszcze raz. Wcale pan nie jest lubiany.
Pavic wykonał siadając potężny ruch, miażdżący wszystko pod ciężarem jego wzgardy.
„Nie, dyplomatą nic“, zastanawiała się księżna. „Ale prawie artystą“.
Pavic odpowiedział:
— Wasza wysokości, w niebezpieczeństwie jestem najsilniejszy. Zanim wówczas zbirowie położyli na mnie ręce, żyłem w oszołomieniu poczucia siły. Przemawiałem codziennie przynajmniej dwa razy do ludu, nie odtrącałem od swego progu żadnego z utrudzonych i obładowanych, — a jednak właśnie wówczas musiałem pielęgnować śmiertelnie chorą żonę. Mogę powiedzieć, wasza wysokości, że otoczony sztyletami opłakiwałem swoją żonę.
Zrobił kilka mocnych kroków; trudno mu było usiedzieć na miejscu. Głos jego zniżył się w intymnem otoczeniu. Pod golem niebem brzmią! daleko przez kraj, tutaj kulił się ostrożnie w obicia ścian i gubił się w ciemnych kątach. Tylko ruchy jego pozostały wielkie, jakby wykonywane były na wybrzeżu morskiem, na rozległych równinach i jakby miał je dojrzeć ostatni z dziesięciu tysięcy widzów.