Strona:PL H Mann Diana.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z biednej młodości, co jeszcze było do uratowania, przyprowadziła córkę Tamburiniemu.
— Małemu duchownemu? Jak skromnie.
— I monsignore Burnsheimb był małym duchownym, kiedy go księżna wysłuchała. Potem został kardynałem. Matka ma nadzieję, że purpura pójdzie za jej córką do łoża jej monsignora. Cóż pani chce, w takie rzeczy właśnie się wierzy. Poza tem dla unieszczęśliwionej dziewczyny łoże monsignora jest prawdziwą kąpielą oczyszczającą. Nie wiem, księżno, czy zna pani ten pogląd pobożnych ludzi?
— Jestem uszczęśliwiona tym poglądem, jeśli wychodzi on biednej małej Liljanie na dobre.
— O, wielu dzisiaj już uważa błąd jej za odpokutowany, a po niejakim czasie mogłaby wstąpić w prawowity związek małżeński, gdyby...
— Gdyby nie była tak smutna, ta smutna księżniczka.
— Nietylko smutna. Na swoje nieszczęście zdaje się ona przywiązywać wagę do godności ludzkiej. Obawiam się niemal, że żyje wewnętrznie w buncie.
— Wie przynajmniej, dlaczego. A kardynał? Pozwolił na to wszystko?
Powóz ich skręcił, znajdowały się koło kościoła Gesu. Z korsa płynęły grupy ludzi, powracających z teatrów. Szeleszczące kobiety zbliżały uszminkowane twarze do wąsów elegancików, przy stolikach jarzących się kawiarń. Ze śmiechem i szmerem trotuarów, z brzękiem pieniędzy i kryształów, z beznadziejnem wołaniem starych i młodych sprzedawców gazet i świec woskowych łączyły się odległe dźwięki orkiestry, jakby jeden ptak nocny nadlatywał do drugiego.
— Kardynał, — rzekła contessa Blà, — kardynał był zawsze tylko kobietką, jak się wyraża jego przyjaciółka. W duetach ich dwojga Cucuru miała zawsze męski głos.