Strona:PL H Mann Diana.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Księżniczka wstała natychmiast i poszła wolno na koniec galerji. Tam zatrzymała się i zaśpiewała coś. Widać ją było niewyraźnie. Głos jej brzmiał w galerji lękliwie, jakby zdławiony przez cienie. Lśniąca postać marmurowego chłopca stała poza nią, kładł palec na ustach. Klaskano; księżniczka wróciła, zmęczona i bez śladu rozgrzania na policzkach i w oczach.
Zbliżała się północ, księżna wstała. Miała skorzystać z powozu kardynała, a gdy się uskarżała na długość drogi, contessa Bla zaofiarowała jej swoje towarzystwo.
Dwie panie dojechały do końca Lungary. Na rogu Borgo z ciemnego tła — wynurzyło się przelotnie kilka filarów z kolumnady św. Piotra. Przed Osterjami lud siedział przy pochodniach i pił wino. Kilku grało z krzykiem w morrę.
— Biedna Liljana wygląda jak ofiara bez ratunku, — zauważyła księżna Assy. Pani Bla wyjaśniła:
— Ofiara polityki macierzyńskiej. Cucuru straciła majątek. Jest ona niezwykle biegła w interesach i wystawia rewersy na przyszłość córek; ale widocznie za wysokie rewersy, nic już nie pozostanie. Czy nie słyszała pani nigdy o zmarłym księciu?
— Owszem. Podobno rozdarował swoje mienie aktorkom.
— Wyrządza mu się krzywdę, równie chętnie obdarzał aktorów. Był on namiętnym czcicielem kabaretu, a gdziekolwiek w Neapolu lub w calem królestwie instytut taki walczył z trudnościami, tam zaraz pomagał. W późniejszych latach jeździł sam z pewną trupą. Co wieczór siedział we fraku i czarnej peruce, sztywny i poważny, wśród nędznej, hałasującej publiczności. Pod koniec wchodził na scenę i kłaniał się. Aktorzy byli jego dziećmi, żenił ich i wyposażał, łagodził ich drobne zazdrości i przyjmował