Strona:PL H Mann Diana.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciągnęła niedbałe rękę; wikarjusz cofnął szklankę i poprosił ze skrzywioną twarzą i wdziękiem źle obłaskawionego:
— Ale pierw proszę zrobić wesołą minę!
Liljana odwróciła się do niego plecami, ale spotkała wzrok matki i wzdrygnęła się. Potem odwróciła się znowu do Tamburiniego, uśmiechnęła się do niego, jak kobieta, która i to jeszcze potrafi, i jakby zdecydowawszy się na puhar cykuty, wypiła jednym łykiem trunek.
Cucuru nałożyła sobie talerzyk marmolady. Krzyknęła na lokaja:
— La bouche!
Niespodzianym ruchem pochyliła się tak głęboko nabok, jakby chciała schować głowę pod krzesło, z trzaskiem wyjęła z ust szczękę i włożyła ją do miseczki, którą lokaj trzymał już w pogotowiu.
— Wy potrzebujecie zębów do jedzenia, ja tylko do mówienia. Żuć wolę podniebieniem!
Tak zawyła głosem, który nagle stał się głuchy i prastary, wyprężając się w stronę galerji, której szlachetny masyw zbudowany był dla eleganckich mów przechadzających się wolno ludzi ducha.
Kardynał bawił księżnę Assy rozmową o monetach i kameach. W szkatułkach, które kazał przynieść, pokazał jej część swoich zbiorów.
— Nigdy się nie dowiedziałem, skąd ta oto pochodzi. Po jednej stronie można rozpoznać grono winne, po drugiej zaś amforę pod literami jota i sigma.
Księżna zawołała zaskoczona:
— Znam ją! To z Lissy, mojej pięknej wyspy. Napiszę do biskupa; pozwoli mi pan, eminencjo, zaofiarować sobie więcej takich rzeczy.
— Czyż pani to jeszcze może? — zapytała Cucuru. — Pani ziemie są przecież zabrane.