Strona:PL H Mann Diana.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nieprawdaż, szanowna pani, widok tego kraju przykuwa nas tygodniami.
Dama odpowiedziała:
— Piękny jest, ale ja bawię tu nie dla niego. Jestem księżna Assy.
Wikarjusz drgnął.
— Prawie to odgadłem! — wyjąkał. — Zna się przecież waszą wysokość z ilustrowanych pism!
Wpatrując się w nią, myślał: „Więc ta lękliwa gąska, przeorysza, ma rację, przeżyjemy przygodę“. Skupił się.
— Co za osobliwe spotkanie! Tutaj, w najbardziej odległym od świata ogrodzie klasztornym, zastaję ową dostojną panią, bohaterkę i męczenniczkę, której wspaniałą walkę w imię świętej sprawy śledziliśmy wszyscy z lękiem, bez tchu...!
Mówił śpiżowym głosem, potężne jego ręce gestykulowały. Miał niskie, przedzielone kosmykami włosów czoło, krótki, prosty nos i silnie rozwiniętą dolną część twarzy Rzymianina; stał przed nią jak przyrośnięty, poczciwy i ociężały; ale z pod ciężkich powiek badały ją jego oczy, ruchliwe i czarne. Księżna uśmiechnęła się.
— Bohaterka — wątpliwe. Męczennica — nie wiem. W każdym razie niezbyt dzielna, jeśli się tu schroniłam. Ale, niech mi pan wierzy, monsignore, nuda dodaje odwagi. Zanim pan nadszedł ziewnęłam akurat pięć razy, a gdy tylko pana zobaczyłam, postanowiłam zaraz dać się poznać.
— Lękała się pani... lękała się pani...?
— Słusznie. Wydania mnie.
Nie mógł sobie wyobrazić, czego się lękała. Uważa więc, że jest ścigana? Jakże zbytecznie. Władcy w jej kraju cieszyli się z pewnością bardzo, że się jej pozbyli. Od tego czasu uciszyło się tam prawie zupełnie, czyż nie wiedziała o tem? Otworzył usta, aby jej to powiedzieć,