Strona:PL H Mann Diana.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

barki żaglowej, sama, w ucieczce. U stóp jej otwierała się luka do kuchni i sypialni żeglarza; dochodził z niej niemiły zapach. Na przodzie, na zwoju lin siedział Pavic, trzymając w objęciach swego chłopca. Przy wsiadaniu powiedziała do niego, śmiejąc się i z lekką wzgardą:
— Wie pan, doktorze, ofiar już od pana nie wymagam. Może pan zostać.
Spojrzał na nią żarliwie, wielkiemi oczyma:
— Dokąd pani idzie, księżno, tam idę i ja.
Kochał ją, bolał nad jej losem, a drżał z lęku o własną osobę. Po zniknięciu jego opiekunki zrobionoby i z nim samym porządek, wiedział o tem. Teraz, pod rozpiętym żaglem, który zasłaniał mu jej postać, oddawał się bolesnym rozmyślaniom, jaką ona może mieć minę. Co się teraz z nimi obojgiem stanie? Gdy rano, samotni i zagubieni w dali, zobaczą się znowu, jako jacy ludzie się powitają? „Jestem przecież jej kochankiem“, powiadał sobie Pavic, nie wierząc w to.
Ale mogło się stać i tak, że wygnanie złamie jej pychę! „O, napewno stanie się jeszcze pokorna jak my biedni! To, co się przydarzyło jej i mnie, jest zbawienne“, rozważał, poddając się zrządzeniu. „A wtedy... a wtedy...“ Z ruin rozbitych nagle zamierzeń wznosiła się nowa, gwałtowna nadzieja. „Wtedy będę dla niej znowu tem, czem pierw byłem dla niej! Wszyscy podziwiali mię jak bohatera, tylko ona nie czyniła już tego nigdy, odkąd wówczas... nie umarłem. Ach! Teraz jestem pomszczony! Do mnie ucieknie na obczyźnie, pośród wzgardzicieli. Gdyż będą oni gardzili obaloną... Kto wie, może pozna ubóstwo...“
Chcąc, aby do niego należała, począł Pavic marzyć dla swojej pani o najskrajniejszej nędzy.
Nagle wydało mu się, że słyszy jej wołanie. Skoczył z pośpiechem nieczystego sumienia, potknął się o łańcuch