Strona:PL H Mann Diana.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Morderca! Co winien morderca? Nic wiesz chyba, co mówisz!
Wieśniacy wyli bez opamiętania jeden przez drugiego. Hultaje miejscy gwizdali głośno. Płatni oklaskiwacze stropili się, wszędzie zapanowała uczciwość. Przed obydwojgiem drzwiczek powozu zbierały się gromady groźnych postaci, wyciągających palce:
— Patrzcież, co tej elegantce na myśl przychodzi!
Ze swoich poduszek spoglądała księżna wdół, zdumiona bardzo. Na przodzie dwóch zawziętych ludzi wymachiwało gołemi siekierami tuż nad głowami koni. Zwierzęta płoszyły się; woźnica podciął je. Był życzliwy dla swojej pani i uwiózł ją galopem.

Po południu wykrzykujące tłumy sunęły przez Piazza Colonna. Przed pałacem Assy wykształcona młodzież, wspierana przez niższe stany, wykonała kocią muzykę. Księżna dowiedziała się, że na zamku i wśród partji Koburg panuje bezgraniczna radość. Zbudził się w niej gniewny odruch i postanowiła zgotować sprawie rychły koniec. Szczęście nie powinno się jeszcze raz odwrócić, jak za cza-sów owych niepokojów, spowodowanych przez dzierżawców, i wrzawy o internowanego aktora. Zwołała swoich stronników na ten sam wieczór, i znowu w dobrym humorze, przyjęła przerażonych w długiej koszuli koronkowej. W zadowoleniu z udanej maskarady zapomniała zupełnie, że niepowodzenie otoczyło ją odrazu zdrajcami i że musiało ono tchnąć we władze odwagę do ciosu przeciwko niej. W ciągu nocy jeszcze dokonany miał być zamach stanu; zamiast tego noc ta zastała księżnę, z ledwością zbiegłą przed aresztowaniem, daleko na morzu.
Dzień jej zaczął się w haremie, a szczyt osiągnął w przemówieniu do ludu; zakończyła go na tylnym pokładzie