Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tegośmy się pozbyli, — rzekła tęga kobieta. — Aż go tam strawią, pomóżmy się Róży przebrać, panie profesorze.
— A czy jemu to wolno? — zapytała artystka Fröhlich.
— Musi przecież wiedzieć, jak się kobietę rozbiera i ubiera. Kto wie, do czego mu to jeszcze będzie w życiu potrzebne.
— Więc jeżeli pan nie ma nic przeciwko temu... — i artystka Fröhlich spuściła spódnicę. Gorset jej był już otwarty i Unrat spostrzegł z pewnego rodzaju przerażeniem, że pod ubraniem była zupełnie czarna i połyskująca. Ale dziwniejszem jeszcze było dla niego stwierdzenie, że nie nosiła halki, lecz parę szerokich, czarnych majteczek do kolan. Zdawało się, że nic sobie z tego nie robi, wyglądała zupełnie niewinnie. Unrat zaś miał wrażenie, jakby ktoś szeptał mu do ucha pierwsze objawienie misterjów, podejrzanych spraw pod powierzchnią, pod poczciwie mieszczańską powierzchnią, która przed oczyma policji pokazuje się na ulicy. I uczuł diunę, która zawierała domieszkę trwogi.
Na sali Kiepert miał wielkie powodzenie i zaczynał właśnie coś nowego.
— Ale teraz niech się jednak lepiej odwróci, — rzekła artystka Fröhlich. — Teraz zdejmę wszystko.
— Boże mój, dziecko, on jest przecież rozumnym, solidnym mężczyzną, co mu to może zaszkodzić.
Ale Unrat odwrócił się już szybko. Z naprężeniem słuchał szelestu. Tęga kobieta w wielkim pośpiechu podała mu coś przez stół.
— Niech pan trzyma.
Unrat ujął to, nie wiedząc, co to jest. Było czarne, dawało się ścisnąć do bardzo małych rozmiarów,