Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tego przepychu, tém bardziéj że go domyślać się nie mógł.
— »Pokażę ci drogę, rzekł do Karola.
Barbara poszła zaryglować bramę i spuścić z łańcucha ogromnego kundla, który już ochrzypiał od starości. Karol patrząc na żółtawe i zakopcone ściany sieni, której spróchniałe schody drżały pod cieżkiem stąpaniem jego stryja, nie pojmował co się z nim dzieje. Zdało mu się ze jest w jakimsiś kurniku. Jego ciotka i Eugenia, tak były nazwyczajone do tych schodów, iż nie pojmując przyczyny jego podziwienia odpowiedziały na nie wdzięcznym uśmiechem.
— »Po cóż u licha mój ojciec przysyła mię tu? mówił do siebie.
Na pierwszém piętrze postrzegł troje drzwi pomalowanych, zbitych z prostych desek, okutych żelazem.
Jedne z nich, od izby leżącéj nad kuchnią, były oczywiście zamurowane. Jakoż, można było wejśdź do téj iz-