Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niekiedy, pan Grandet myśląc że to biedne stworzenie nie usłyszało nigdy, najmniejszego słodkiego słowa, że nieznało tych lubych uczuć jakie wzbudza kobieta, przejęty litością mówił:
— »Ta biedna Barbara!
A po tym wyrazie biedna Barbara, stara służąca zwracała na niego spojrzenie, którego niepodobna opisać. Ten wyraz powtórzony czasami, tworzył od dawna nieprzerwany łańcuch przyjaźni, a każde takie wykrzyknienie, powiększało go jedném ogniwem. Ta litość znajdująca się w sercu pana Grandet i za dobre poczytana przez tę starą dziewczynę, miała w sobie coś okropnego. Ta sroga litość w sercu łakomcy, była jedyném szczęściem Barbary. I któż z nas nie powtórzy także »biedna. Barbara!»
Było w mieście Saumur mnóstwo domów gospodarskich, gdzie się daleko lepiéj obchodzono ze służącemi, ale bynajmniéj nie przywiązywali się do panów. Dla tego leż pytano się: