Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdzie wszystko było wspomnieniem z począwszy od krzesła z podnóżkiem w którém siadała jéj matka, aż do szklanki z któréj pijał jéj kuzyn.
— »Barbaro, otóż jesteśmy same....
— »Prawda panienko; gdybym wiedziała gdzie jest to ładne dziecko, poszłabym go szukać na własnych nogach.
— »Morze nas rozdziela, rzekła Eugenia.
Gdy tak biedna dziedziczka płakała w towarzystwie staréj sługi, w tym wilgotnym ciemnym domu któren był dla niéj całym światem, nie mówiono tym czasem o niczém, od Nantes aż do Orleanu, tylko o jéj dwudziestu milionach posagu.
Najpierwszym jéj staraniem było, zapewnić Barbarze tysiąc dwieście franków pensyi dożywotniéj, co połączone z sześciuset frankami, które już dawniéj posiadała, uczyniło ją bogatą panną na wydaniu.
Nim miesiąc upłynął, ze staréj pan-