Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wieczą w téj kobiecie, działał chociaż słabo na starego bednarza, ale jego charakter pozostał niewzruszony. Już nie mówił tonem pogardy, ale zachowywał nieprzełomne milczenie, które ocalało jego powagę, jako ojca rodziny.
Skoro tylko jego wierna Barbara pokazała się na targu, natychmiast żarty i skargi na jéj pana, wpadały do jéj ucha; ale chociaż sąd powszechny głośno potępiał ojca Grandet, służąca broniła go przez dumę.
— »I cóż, mówiła do przyganiaczów, czyliż wszyscy nie stajemy się surowszemi na starość? i dla czegóż mój pan nie miał trochę zdziwaczyć? Przestańcie kłamać. Nasza panna żyje jak królowa. Jest sama, no! bo tak jéj się podoba. Oprócz tego, mój pan ma ważne powody.
Nareście, pewnego wieczora przy końcu wiosny, pani Grandet udręczona zmartwieniem, bardziéj jeszcze niżeli chorobą i mimo próźb swoich,