Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— »Chcesz mi wydrzeć moją córkę panie? rzekła pani Grandet, z twarzą zapłonioną od gorączki.
— »Jeżeli chcesz ją zatrzymać przy sobie, wynieście się z mojego domu. Do pioruna! gdzież jest złoto? cóż się stało ze złotem?
Eugenia wstała, z dumą spojrzała na ojca i wróciła do swego pokoju; stary zamknął ją na klucz.
— »Barbaro! zawołał, zagaś ogień w sali.
I usiadł w krześle przy kominku w pokoju żony, mówiąc:
»Zapewne oddała swoje złoto nędznemu zwodzicielowi, temu Karolowi, który czatował na nasze pieniądze.
Pani Grandet znalazła tyle mocy, pośród niebezpieczeństwa które zagrażało jéj córce: i w swojém przywiązaniu do niéj, iż na pozor była oziębłą, niemą i głuchą.
— »Nie wiedziałam, o tém: odpowiedziała obracając się do ściany, aby