Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

je pieniądze pod nogi tego nędznika, który ma buty safianowe. Na kości mojego ojca! nie mogę cię wydziedziczyć; ale cię przeklinam, ciebie, twego kuzyna i twoje dzieci. Nic ztąd dobrego nie wyniknie. Czy rozumiesz? Gdyby to był Karol, któremu... Ale nie. To bydź nie może. Co! ten przeklęty fircyk miałby mię złupić?..
Spojrzał na córkę, milczała niewzruszona.
— Nie wzruszy się, nie zadrży; jest bardziej Grandet, niżeli ja sam. Przynajmniej za nic nie dałaś twojego złota? No, powiedz?
Eugenia rzuciła na ojca szydercze spojrzenie, którem się obraził.
— »Eugenio, jesteś w moim domu, u twojego ojca. Jeżeli chcesz tu zostać, musisz słuchać moich rozkazów. Tak ci nakazuje religia.
Eugenia pochyliła głowę.
— Obrażasz mię w tém, co mi jest najdroższego: rzekł. Zadam uległości tylko. Pójdź do twojéj izby. Bę-