Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ma to córuniu? Podnieśże głowę. Powinnaś mię ucałować za to, że ci objawiam tajemnicę życia i śmierci pieniędzy. Zaprawdę, pieniądze żyją jak ludzie, krążą i płodzą się.
Eugenią wstała, ale postąpiwszy parę kroków ku drzwiom, odwróciła się nagle, spojrzała na ojca i rzekła:
— »Już nie mam mojego złota.
— »Nie masz twojego złota! zawołał Grandet, wyprężając nogi jak koń, który o dziesięć kroków od siebie, słyszy bicie z armat.
— »Tak jest, już go nie mam.
— »Ale mylisz się Eugenio? — »Nie.
— »Na kości mojego ojca!
— »Kiedy bednarz klął w ten sposób, deski drżały.
— »Dobry, święty Boże! pani zbladła, zawołała Barbara.
— »Grandet, rzekła biedna kobieta: twój gniew o śmierć mię przyprawi.
— »Ta! ta! ta! wy kobiety — nie umieracie nigdy.