Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ralniejszą wymówkę, aby nie przyjśdż uroczyście do pokoju pana Grandet. Zima z roku 1819 na 1820, była niezmiernie ostra. Śnieg załamywał dachy. Pani Grandet rzekła do męża, skoro usłyszała go iż się rusza w pokoju swoim.
— »Grandet, każ Barbarze aby napaliła u mnie na kominku. Zimno jest tak mocne, iż w łóżku przeziębiam, ze wszystkiém. W moim wieku potrzebuję wygody.
— »Oprócz tego, mówiła daléj po krótkiéj przerwie, Eugenia ubierze się u mnie. Biedna dziewczyna! mogłaby zachorować ubierając się w tak zimnéj porze. A po tém, powinszujemy ci Nowego Roku przy kominku w sali.
— »Ta! ta! ta! co za język! Jakże zaczynasz nowy Jrok mościa pani Grandet! nigdy jeszcze nie gadałaś tak wiele. A przecież nie jadłaś chleba umaczanego w winie?
Przez chwilę milczeli.