Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gące mieć jakąś wartość; ale nie znając nikogo w Saumur, chciałem prosić, abyś...
— »Abym to kupił od ciebie? rzekł pan Grandet przerywając mu.
— »Nie, mój stryju, abyś mi wskazał uczciwego człowieka, który...
— »Daj mi to mój synowcze, otaxuję wszystko i powiem ci ile jest warto. Ten klejnot, rzekł przypatrując się długiemu łańcuszkowi, waży dziewiętnaście do dwudziestu karatów.
Stary wyciągnął szeroką rękę i zabrał złoto.
— »Moja kuzynko, rzekł Karol, pozwól niechaj ci ofiaruję te dwie sprzączki. Mogą ci posłużyć do przypinania wstążki około ręki, a to jest bardzo modną, bransoletką.
— »Przyjmuję bez wahania się, mój kuzynie, rzekła.
— »Moja ciotko, oto jest naparstek mojéj matki, co go tak troskliwie chowałem w mojéj toaletce podróżnéj.