Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nędza tym żywiéj przedstawiła się jéj umysłowi; przyklękła.
— »Nie wstanę, dopóki nie przyjmiesz tego złota, rzekła: ale przez litość! Karolu, odpowiedz mi! Niech ze wiem czyli unię poważasz, czy jesteś wspaniałomyślnym, czyli...
Słysząc krzyk szlachetnéj rozpaczy, Karol uronił łzę na rękę Eugenii, a ona czując tę łzę jeszcze nieostygłą, wysypała pieniądze na stół.
— »A cóż! jakże? rzekła płacząc z radości. Nie lękaj się mój kuzynie, będziesz bogatym. To złoto przyniesie ci szczęście. Oprócz tego, będziemy w spółce; przystanę na wszystkie warunki jakie naznaczysz, ale nie możesz przywiązywać tyle ceny do tego daru.
Karol mógł nareście wyrazić swoje uczucia.
— »Tak jest Eugenio! miałbym duszę bardzo nikczemną, gdybym nie przyjął. Jednakże nic za nic, zaufanie za zaufanie.