Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystko widzą w mgnieniu oka, postrzegła ładne drobiazgi, jego toaletę, nożyczki, brzytwy wysadzane złotem, a te płody zbytku widziane pośród boleści, uczyniły Karola jeszcze bardziéj zajmującym, przez, sprzeczność może. Żadne jeszcze tak ważne zdarzenie, żaden widok tak drammatyczny, nie uderzył wyobraźni tych, dwóch kobiet, żyjących ciągle w spokojności i ciszy.
— »Mamo! rzekła Eugenia, nosić będziemy żałobę po moim stryju.
— »Twój ojciec wyrzecze o tém: odpowiedziała pani Grandet.
I znowu milczały. Pierwszem żądaniem téj dziewczyny godnéj uwielbienia, było to, aby podzielać mogła żałobę swego kuzyna.
Około czwartej, silne zapukanie do bramy zabrzmiało aż w sercu pani Grandet.
— »Cóż — się stało twojemu ojcu? rzekła córka.
— Winnicarz wszedł uradowany.