Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stojący. Tymczasem Karol słodził kawę. Pan Grandet postrzegł kawałki cukru, spojrzał na żonę, która zbladła i wstała, postąpił o trzy kroki i rzekł jéj do ucha:
— »Zkądżes wzięła tyle cukru?
— »Barbara kupiła go na mieście.
Niepodobna wyobrazić sobie jak mocno obchodziła ta scena wszystkie trzy kobiety, gdyż Barbara wyszła z kuchni i zaglądała do sali, słuchając co z tego wyniknie.
Karol skosztował kawy, była za gorzka dla niego; szukał cukru.
— »Czego chcesz mój synowcze? rzekł starzec:
— » Cukru.
— »Dolej mleka, odpowiedział stary, a kawa osłodzi się.
Na te słowa, Eugenia wzięła cukierniczkę i postawiła ją na stole. Zaiste, Paryżanka, która dla ułatwienia ucieczki kochankowi swojemu, słabemi rękami trzyma jedwabną drabinkę, nie mniejszą ma odwagę, jaką