Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— »Matko Boska! zawołała Barbara na te słowa.
»Kuropatwę, mówiła do siebie Eugenia i byłaby oddała za kuropatwę wszystko co posiada.
— »Usiądź, rzekła stryjenka.
Elegant usiadł na krześle, od niechcenia, jak ładna kobieta na sofie. Eugenia i pani Grandet przystawiły sobie krzesła i usiadły obok niego, przy kominku.
— »Czy zawsze tu siedzicie? rzekł Karol, uważając, że sala jeszcze jest brzydsza w dzień aniżeli przy świetle.
— »Zawsze, odpowiedziała Eugenia patrząc na niego, z wyłączeniem czasu winobrania. Wtedy pomagamy Barbarze i mieszkamy w dawném opactwie.
— »Nigdy nie wychodzicie na przechadzkę?
— »Czasem, w niedzielę po nieszporach, kiedy jest pogoda: powiedziała pani Grandet: idziemy na most, albo tez na łąki kiedy sprzątają siano.