Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— »Niechaj śpi, rzekł pan Grandet, aż nazbyt wcześnie obudzi się, aby usłyszeć smutne wiadomości.
— »Cóż takiego? zapytała się Eugenia; kładąc w filiżankę dwa małe kawałeczki cukru. Starzec sam rąbał je, kiedy nie miał nic ważniejszego do czynienia.
Pani Grandet, nie śmiała zapytać sic o to.
— »Jego ojciec zastrzelił się.
— »Mój stryj! rzekła Eugenia.
— »Biedny młodzieniec! zawołała pani Grandet.
— »Tak jest, biedny, nie ma ani szeląga, przydał stary.
— »I cóż! śpi jak gdyby był królem świata: rzekła Barbara łagodnym tonem.
Eugenia przestała jeść. Ścisnęło się jej serce tak, jak ściska się, kiedy litość obudzona nieszczęściem ukochanéj osoby, powstaje w sercu kobiety. Biedna dziewczyna płakała.
— »Nie znałaś twojego stryja? rzekł