Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

steczce, z czerwonemi rękoma, woła ojca lub matki, którzy przychodzą, i sprzedają ci, stosownie do twojego życzenia, albo za dwa soldy albo za dwadzieścia tysięcy franków.
Spojrzyj na kupca klepek siedzącego we drzwiach kramu; na pozór zdaje się że nic tam nie ma prócz kilku kawałków desek, ale nad portem iego warsztat zaopatruje beczkami całą prowincyą; wie on ile ich będzie potrzeba jeźli się winobranie powiedzie. Zbogaca go dzień pogodny, niszczy go jedna godzina deszczu. W przeciągu iednego poranku, beczka kosztuje jedenaście franków, albo spada aż do sześciu.
W tym kraju, podobnie jak w Turenii, zmiany powietrza rządzą handlem. Właściciele winnic, robotnicy handlujący drzew em, bednarze, oberżyści, marynarze, wszyscy czatują na promień słońca, a idąc na spoczynek drżą, czyli nazajutrz rano nie dowiedzą się że mróz w nocy powa-