Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śniadania, wziął kapelusz, pocałował córkę i rzekł do niéj: chcesz, to pójdź ze mną nad brzeg Loary, na moje łąki?
Eugenia wzięła słomiany kapelusz podszyty taftą, a po tém ojciec i córka zeszli na rynek
— »Gdziesz idziesz tak rano, rzekł notaryusz Cruchot, który spotkał pana Grandet.
— »Zobaczyć jedne rzecz, odpowiedział stary, zgadując powód porannéj przechadzki pana Cruchot.
Gdy ojciec Grandet szedł zobaczyć jedną rzecz, notaryusz wiedział z doświadczenia, iż zawsze może coś na tém zarobić. A więc poszedł z nim razem.
— »Pójdź Cruchot: rzekł Grandet do notaryusza: ponieważ jesteś moim przyjacielem, pokażę ci jakie to jest głupstwo sadzić topole w dobrym gruncie.
Cruchot wytrzyszczył oczy. Jakto, rzekł, za nic masz sześćdziesiąt tysię-