Strona:PL Gustaw Daniłowski - Wrażenia więzienne.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zatrzaskują bramy — 11 godzina, wreszcie szczypie w uszy — mróz widocznie ściska. Rozlegają się liczne stąpania — zgrzyt zamków — przybyli nowi więźniowie. Uszy są wciąż czujnie i zajęte, a w dzień można powiedzieć, że puchną od wrzasku i wymyślań dozorców, którzy ciągle łają na korytarzach w najnieprzyzwoitszy sposób. Dozorcy ratuszowi są znakomicie dopasowani do całego tła tego najgorszego z warszawskich aresztów: niechlujni, obszarpani, ordynarni z ustawicznym na ustach „...twoja mat’“, które w najrozmaitszych odmianach wplatają tak często, że to zdaje się być treścią istotną ich mowy, a reszta słowem wtrąconem.
Nawet w stosunkach z nami, gdy starali się wyrażać wytworniej, co moment wyrywały się im te trzy słodkie słówka, któremi niemal stale rozbrzmiewa korytarz.
Na wieczór robi się ciszej, ale pod noc znów podnosi się rejwach — wywożenie, przywożenie, wywoływania, połajanki — krzyki, dzwonek telefonu warczy bez przerwy.