Strona:PL Grabiński Stefan - W pomrokach wiary.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnym z nich co soboty paliła lampkę olejną i rzucała się na kolana a to tak, aby on widział. Zrazu przyszło mu to dziwno, potem jął dopytywać, dlaczego przed tą niewiastą z dzieckiem u piersi pokłon składa.
— Spoznasz inną porą — zbywała go tajemniczo. I obejście zmieniło się bardzo. Powyrywała łopian, co mszyste liście rozwiódł dokoła, wypełła mątwę, wykorzeniła oset... A wszystko z taką zaciekłością, z takim zawistnym żarem, że aż dziw imał i trwoga. Widział, jak trzebiła mu rodzimą dziedzinę i nie opierał się, choć z każdym wyplenionym korzeniem jakby mu własne trzewia targała. Zacinał zęby z bolu i zmógł się... Na trzebienisku zasadziła wiosną warzywa, kwiaty... pod lato wykłuły się zielone pąki i zaścieliły świeżą runią spulchnione podścielisko, wyrósł nowy, młody świat i stłumił stary, wykarmiony na jego sokach.
W niedziele i święta przychodziła stara Magda i w troje dożywali wieczora. Rozalka wydobywała ze skrzyni jakąś pożółkłą księgę i czytywała: dziwne rzeczy, niesłychane... O wielkim, władczym Duchu, który tchem swej woli wyrzucił z mętów przedwiekowych rodzajną ziemicę, o pierworodnym grzechu, o ludzie wybranym Izraela — o proroku białym i czystym, o cudotwórcy, co ludzi wskrzeszał, jemuże na imię Jezus z Nazaretu, o męce Pana, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu, o Najświętszej Panience...
Wawrzon słuchał. W pierwszych tygodniach zdało się słyszy jedną z tych starych gadek, jakie po ludziach chodzą, staruchy przy watrach zimowych gędzą. Wywiodły go z błędu wskazując na wiarę u innych... Począł rozważać. — Jakże więc i ta moc, którą braci dźwigał, nie była z ziemi — ro-