Strona:PL Grabiński Stefan - W pomrokach wiary.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

koś ku córce. W izbie zaległa cisza, przerywana bzykiem much lub buczeniem trutni dochodzącem ze dwora.
Wawrzon siedział w cieniu, w kącie świetlicy bez ruchu, bez słowa. Od łońskiego lata zmienił się bardzo: wychudł, szczerniał i jeno oczy mu niesamowicie łyskały.
Jakaś ogromna troska osiadła na ongi spokojnem czole i wyryła głębokie koleiny. Szczęka dolna wysunęła się jakoś niepomiernie ku przodowi, nos zaostrzył jak u rabego sępa dziób. Sposepniał też sponurzał do nocy złej podobny. Jeno ilekroć na Rozalkę pojrzał, rozpogadzał się, weselał, ale nie na długo, bo zaraz popadał w tępą zadumę.
Oto już rok zbiegał ku końcowi od czasu, gdy weszła w progi jego pustelni. Weszła jak płomień czerwony, jak żagiew i zadymiło wszystko pożogą, Te noce upojne rozkoszą, te podrzuty ciał, spiekłe pocałunki... Ta tęsknica w przewlekłe ranki spełniana w wichurze szału w długie, odurzające popołudnia...
Jeno czasami jak ły k, jak oczymgnienie przebijał się w niej niby kłam i mrozem pierś skuwał Wtedy ostry ból wżerał się chłodnym krajem i kaleczył okrutnie.. Ale jedna pieszczota jej toczonych rąk, jedno przeciągłe pojrzenie roztapiały ścięte zimnem na chwilę serce. Kochanicą mu była, promykiem jasnym w jesienną szarugę, wszystkiem... Poszedłby dla niej jak ów Jontek z klechdy za siódmą górę, za siódmą rzekę po dzban wody żywej dla umiłowanej. Nie bronił niczego, ustępował najmniejszej zachciance. — Wielkie też, dziwne poczyniła zmiany w jego chacie, Na pustych ścianach świetlicy porozwieszała przeróżne obrazy, których zrazu nie pojmował. Przed je-