Strona:PL Grabiński Stefan - W pomrokach wiary.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz ona zdrowa — jeno mać przykazała nawiedzoną zmyślać...
Nie wiedziała ni Magda, ni córka, że tacy, jak Wawrzon i ze zdrowym dziwnych rzeczy dokażą; tylko że wtedy żmudniej i dłuższego czasu potrzeba. Tymczasem nie dawała się. Wawrzon w miarę mienił się coraz dziwniej. Zwykle spokojna, pogodna twarz przybrała posobę jakiejś zażartej zaciętości, i uporu. Żyły na czole wystąpiły w grubych, sinych węzłach, oko jarzyło się wewnętrzną pożogą: rozjątrzyła go ta ociętna dziewka — chciałby ją zmódz, pokazać moc swą, do nóg zwalić drgającą... Szyd, co wałęsał się w kącie kraśnych warg, podżegał go kłującym ościeniem...
Do tego przyłączyła się żarna tęsknota posięścia tej pięknej czarnobrewy, tej pierwszej w życiu, jedynej, posięścia przez moc, przez władę..
I tak zmagali się nawzajem odwiecznym bojem męża i niewiasty. — Lecz on już brał górę; już chybkie drgania wyginały ciało Rozalki, już ramiona poczęły się skręcać, oczy obłędnie obracać — rzęsny, zimny pot ściekał po kruczych warkoczach...
Ostatkiem woli zebrawszy się w sobie wyrzuciła przez ściśniętą niby kleszczami krtań:
— Zelżyj! — ja twoja!..
i obsunęła się cicho na murawę...
Chwycił ją krzepko, przygarnął do włochatej piersi i jak dziecię poniósł do chaty z szeptem:
— Pójdź dziewko umiłowana ty moja, pójdź...
Znikli w otworze drzwi, co się za nimi zaparły... Zasepleniły drżące liście osiki, rozgwarzyły topole, jawory.. osędziały, usiany wargami hub klon wyprężył jeden z swych przestronych konarów i spłynął młodą zielenią na strzechę — położył