Strona:PL Grabiński Stefan - W pomrokach wiary.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wybaczcie Mocny — jęła miękkim jak ligawka głosem — wybaczcie nieszczęśliwej... ale już końca tej udręki, co ciało młode toczy, przejrzeć nie mogę. Więc żeście władni, że w mocy Waszej zło pognębić, złą dolę przemódz — przyszłam i do nóg Wam się ścielę proszalna: wróćcie mi zdrowie, oddajcie siły, co gdzieś w zatratę poszły, zleczcie mi ciało... Bo zły jakiś opętał mnie i o ziem rzuca, pianę toczy, po urwiskach wodzi, że już ni spać, ni pożywić się, ni wytchnąć, ni żyć... Oj doloż moja, dolo zaprzepaszczona..,
Zmiękł i podniósłszy klęczącą Rozalkę, kazał bystro patrzeć sobie w oczy. Wzniósł rękę ku skroniom dziewczyny, a potrzymawszy chwilę w niedużej odległości, począł ją zniżać wzdłuż ramienia Doszedłszy do łokcia znów wstrzymał się. Z zaciętych ust wypłynął urwany rozkaz:
— Drzyj!
Rozalka stała nieporuszona, tylko w kątach niedomkniętych oczu tlił się jadowity błysk. On jednak był cierpliwy; przebiegł ręką po ramieniu lewem do końca i przeszedł na prawe. Dziewczyna nie drgnęła. Wpiła się tylko w twarz znachora dzikiem, namiętnem spojrzeniem i czekała, rychłoli przyjdzie pora...
Lecz twarz Wawrzona była dotąd jak kamień twarda i zimna. Może tylko brew zjeżyła się silniej, może moc skupiła się zwarciej... Teraz położył prawą dłoń na głowie a kłykciem lewej ześlizgiwał się w poprzek ciała...
Rozalka uczuła lekkie drżenie, ale broniła się jeszcze. Nie była przecież opanowana biesem; widziała już tych nieszczęśników, jak w okrutny tan się puszczają, w kłębach wiją, w pląsawicy szamocą.