Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/736

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z paszą tureckim, zdaje się.
— No, a więcej co nowego w polityce? — spytał znowu, pomilczawszy trochę, Ilja Iljicz.
— Piszą, że kula ziemska ochładza się i zamarznie kiedyś.
— Ta-a-ak? Czyż to polityka?
Aleksiejew zmięszał się.
— Dymitr Aleksiejicz z początku mówił o polityce — usprawiedliwiał się Aleksiejew — a potem czytał wszystko po porządku, ale nie powiedział gdzie się polityka skończyła. Ja przecież wiem, że to już potem była literatura.
— A cóż czytał o literaturze?
— Czytał, że najlepszymi pisarzami są Dmitrijew, Karamzin, Batiuszkow i Żukowskij.
— A Puszkin?
— O Puszkinie nic tam nie było. Ja także pomyślałem, dlaczego o nim nic nie ma! Przecież to genjusz... — rzekł Aleksiejew, akcentując pierwszę literę jak „ch“.
Potem nastąpiło milczenie. Gospodyni przyniosła robotę i poczęła wywijać igłą wprost i wstecz, od czasu do czasu, rzucając spojrzenie na Ilję Iljicza, na Aleksiejewa i nasłuchując czujnem uchem, czy niema gdzie w domu nieporządku, szmeru; czy nie wymyślają sobie wzajemnie w kuchni Zachar i Anisja, czy Akulina zmywa naczynie, czy nie skrzypnęła bramka na dziedzińcu, to znaczy, czy stróż nie wyszedł do pobliskiego szyneczku.
Obłomow milczał, pogrążony w zamyśleniu. Nie był to ani sen ani czuwanie. Pozwolił on myślom swoim błąkać się swobodnie, nie skupiając ich na żadnym punkcie, nasłuchiwał spokojnie równomiernego bicia swego serca, i z rzadka mrugał oczyma,