Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/725

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeden do drugiego, na których rozesłane były kołdry i szlafrok Ilji Iljicza.
Agafja Matwiejewna własnoręcznie przykrawała, podkładała watą i podszywała je, przylgnąwszy do roboty swojemi mocnemi piersiami, dotykając je prawie oczyma i ustami, gdy trzeba było odgryźć nitkę. Pracowała z upodobaniem, z niezmordowaną pilnością, szukając skromnej nagrody w myśli, że szlafrok i kołdry będą odziewać, ogrzewać i sprawiać przyjemność wspaniałemu Ilji Iljiczowi.
Obłomow całemi dniami leżał na kanapie i przypatrywał się jak obnażone łokcie Agafji Matwiejewny poruszały się wtył i naprzód, śladami igły i nitki. Drzemał niekiedy wsłuchując się w skrzypienie poruszanej nitki lub w chrzęst odcinania jej zębami — jak niegdyś w Obłomówce.
— Dosyć już roboty! Zmęczy się pani! — mówił.
— Pan Bóg pracę lubi — odpowiadała, nie podnosząc oczu i rąk od roboty.
Kawę podawała mu tak samo starannie, czysto i smacznie jak z początku, kiedy przed kilkoma laty zamieszkał u niej. Zupa z podróbkami, makaron z parmezanem, kulebiaka, barszcz z boćwiny, kurczęta — wszystko to zmieniało się regularną kolejką i przyjemnie wpływało na ożywienie jednostajnych dni maleńkiego domku.
W oknach od rana do wieczora świecił jasny promień słońca, przez pół dnia z jednej, przez drugą połowę z drugiej strony bez żadnej przeszkody, dzięki ogrodom z obu stron.
Kanarki ćwierkały wesoło, a przynoszone od czasu do czasu hiacynty z hrabskiego ogrodu,