Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/585

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chając wyszła zamąż i dożyła trzydziestu lat; teraz nagle, niewiadomo skąd, spadła na nią miłość?
Chociaż miłość nazywają zwykle uczuciem kapryśnem, nieodpowiedzialnem, które rozwija się jak choroba, niemniej podlega ona, jak wszystko na świecie, swoim prawom i przyczynom. A jeśli dotychczas prawa te są mało zbadane, to tylko dlatego, że człowiek, który zachoruje na miłość, nie może spokojnem okiem śledzić jak wrażenie zakrada się do duszy; jak niby snem okuwa rozum; jak z początku oślepia oczy; od jakiej chwili puls, a potem serce poczyna bić mocniej; jak zjawia się, od następnego zaraz dnia, wierność do grobu, dążenie do ofiar; jak powoli niknie własne „ja“ a przechodzi do „niego“ lub do „niej“; jak rozum bezmiernie tępieje, chociaż niezwykle zaostrza się; jak własna wola idzie w niewolę drugiej; jak schyla się głowa, drżą kolana, zjawiają się łzy, gorączka...
Agafja Matwiejewna mało dawniej widywała takich ludzi, jak Obłomow, a jeśli widywała, to zdaleka. Może nawet podobali się jej, ale żyli w innej zupełnie sferze towarzyskiej, tak, że nie miała sposobności zbliżyć się do nich.
Ilja Iljicz nie tak chodził, jak chadzał jej nieboszczyk mąż, sekretarz kolegjalny Pszenicyn, drobnym przyśpieszonym krokiem człowieka zajętego; nie pisał bezustannie w jakiejś kancelarji i nie drżał ze strachu, że spóźni się do „służby“; nie patrzał na każdego tak jak gdyby prosił, ażeby go osiodłał i jechał, ale patrzał na wszystkich i na każdego tak śmiało i swobodnie, jak gdyby żądał poddania się sobie.
Twarz jego nie jest pospolita, czerwona, policzki są białe, delikatne; ręce nie są podobne do rąk