Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wówczas oboje nie obarczalibyśmy naszego sumienia wyrzutami. Ale i dziś jeszcze krok mój nie jest spóźniony. Pokochaliśmy się wzajemnie tak nieoczekiwanie, tak prędko, jakbyśmy oboje byli nieprzytomni — i to mi przeszkodziło ocknąć się wcześniej. Przytem, patrząc na panią, słuchając pani całemi godzinami, któżby chciał przyjąć na siebie dobrowolnie ciężar wytrzeźwienia się z tego czaru? Skąd w jednej chwili nabrać tyle mocy i siły woli, ażeby zatrzymać się nad pochyłością i nie pójść za jej spadkiem? I ja codziennie myślałem: „oprę się pokusie i zatrzymam się w czas, przecież to ode mnie zależy“ — a jednak uniosłem się. Teraz rozpoczyna się walka, do której potrzebna mi pomoc pani. Dzisiaj dopiero, śród nieprzespanej nocy zrozumiałem, po jak bardzo śliskiej stąpam drodze, gdyż wczoraj udało mi się głębiej spojrzeć w przepaść, w którą wpadam i zdecydowałem się zatrzymać.
„Mówię tylko o sobie, nie z powodu egoizmu, lecz dlatego, że gdy będę leżał na dnie tej przepaści, pani będzie, mimo wszystko, jak czysty anioł, latać wysoko i wątpię, czy zechce pani wtedy spojrzeć na dno przepaści. Proszę mnie wysłuchać. Bez żadnych podejrzeń, prosto i szczerze powiem: pani mnie nie kocha i nie może kochać. Proszę wierzyć memu doświadczeniu i wierzyć bezwarunkowo. Serce moje poczęło już bić oddawna, wprawdzie bardzo nierówno i nieregularnie, ale to samo właśnie nauczyło mnie rozróżniać prawidłowe jego bicie od przypadkowych uderzeń. Pani wolno, ale mnie nie można nie wiedzieć o tem, gdzie jest prawda, gdzie błąd; na mnie też spoczywa obowiązek przestrzec tego, kto jeszcze nie zdołał