Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale w stosunkach ich wzajemnych nie można było dostrzec jakiejś osobliwej utajonej sympatji, a przecież byłoby się to wybiło nazewnątrz.
Równocześnie był on opiekunem niewielkiego majątku Olgi, na którym ciążyła jakaś prywatna hipoteka z powodu zobowiązań rządowych.
Baron prowadził proces, to jest, kazał jakiemuś czynownikowi pisywać „bumagi“, sam je czytał przez szkła, podpisywał i tegoż samego czynownika wysyłał do sądów, a sam, dzięki swoim stosunkom, z pożytkiem popierał proces. Miał nadzieję na rychłe i korzystne zakończenie. Ta okoliczność przerwała plotkowanie, a w domu poczęto uważać barona jako krewnego.
Miał już blisko pięćdziesiątkę, ale odznaczał się świeżością twarzy; farbował tylko wąsy i troszeczkę utykał na jedną nogę. Baron bywał grzeczny bez zarzutu, nigdy nie palił przy paniach, nie zakładał nogi na nogę i ostro ganił młodych ludzi, którzy w towarzystwie pozwalali sobie rozpierać się w fotelach i podnosić kolana i buty prawie do wysokości nosa. Siadywał, nawet w pokoju, w rękawiczkach, a zdejmował je tylko do obiadu.
Ubierał się według ostatniej mody, a przy fraku miał kilka różnokolorowych wstążeczek. Jeździł zawsze karetą i nadzwyczajnie dbał o konie. Zanim wsiadł do powozu, obchodził go dokoła, oglądał uprząż, nawet kopyta koni, a czasem wyjmował czystą chustkę i pocierał po grzbiecie koni, ażeby się przekonać, czy dobrze oczyszczone.
Znajomych witał uprzejmym, łaskawym uśmiechem, nieznajomego — z początku chłodno, ale gdy już został przedstawiony, chłód zastępował uśmie-