Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

serce, radował się natomiast szczerze, jeśli nie oblało się ono krwią, jeśli chłodny pot nie wystąpił mu na czoło i nie padał od tego długi cień w jego życiu.
Za szczęśliwego uważał siebie już i dlatego, że mógł się utrzymać na jednakiej wysokości i pędząc na łyżwach uczucia, nie przeskoczył przez cienką linję, oddzielającą świat prawdziwego uczucia od kłamstwa i sentymentalizmu, świat prawdy od śmieszności, że nawracając nie wpadł na suchą, piaszczystą, jałową glebę grubjaństwa, pozowania na rozum, niewiary, drobiazgowości i oschłości serca.
Nawet śród uniesienia czuł grunt pod nogami, i dość siły w sobie, ażeby w razie ostateczności szarpnąć się i być wolnym. Jego nie oślepiała piękność, nie zapominał się przeto do poniżania godności mężczyzny, nie bywał niewolnikiem, „nie leżał u nóg“ piękności, chociaż nie był wolny od wzruszeń płomiennych i radości.
Nie uniżał się przed martwą potęgą, zachował natomiast całą siłę duszy, moc ciała — był dumnym ze swej wstrzemięźliwości. Czuć było od niego powiew świeżości i siły, przed którą ustępowały najbardziej natarczywe kobiety.
Znał wartość tych rzadkich i cennych zalet i tak skąpo niemi szafował, że zwano go samolubem, człowiekiem pozbawionym uczuć. Wstrzymywanie się od uniesień, umiejętność nieprzekraczania granic naturalnego, swobodnego stanu duszy uważano w nim jako wadę, ale równocześnie usprawiedliwiano z zawiścią i podziwieniem kogoś innego, kto z rozmachem pędził w błoto, marnując własne i cudze życie.
— Namiętność wszystko usprawiedliwia — mówiono dokoła niego, — a pan zamknięty w swoim