Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To znaczy do kieliszka zaglądać... a ty o umarłym pleciesz!
— Wszystko się mąci! — rzekł Ilja Iwanowicz. — Trudno zapamiętać: to z boku nos świerzbi, to na końcu, to brwi...
— Jeśli z boku — podchwyciła Pelagja Iwanówna — to oznacza nowinę, jeśli brwi — to ktoś będzie płakał, jeśli czoło — będzie się kłaniał; z prawej strony świerzbi u mężczyzny, z lewej — u kobiety. Jeśli świerzbią uszy — to na deszcz, usta — będzie się ktoś całował, wąsy — prezenty zjadać, łokcie — spanie na nowem miejscu, podeszwy — oznaczają podróż.
— No, Pelagja Iwanówna maładica! — zawyrokował Ilja Iwanowicz. — A jeszcze... jeśli potylica swędzi — to masło będzie tanie...
Damy poczęły się śmiać i szeptać sobie do ucha, niektórzy z mężczyzn się uśmiechali. Zdawało się, że znowu śmiech wybuchnie, ale w tej chwili usłyszano w pokoju odgłos podobny do warczenia psa i prychania kota, kiedy zamierzają rzucić się na siebie. To zegar począł wybijać godzinę.
— He! Dziewiąta godzina — z radosnem zdziwieniem krzyknął Ilja Iwanowicz. — Patrzaj! Nie spostrzegliśmy, jak czas minął! Hej! Waśka! Wańka! Motka!
We drzwiach stanęły trzy zaspane twarze.
— Cóż, wy nie nakrywacie do stołu? — ze zdziwieniem i gniewem zapytał Obłomow. — Żaden z was nie pomyśli o nas. No, czegóż czekacie? Prędzej! Dawać wódkę!
— Otóż dlatego koniec nosa swędził! — zauważyła Pelagja Iwanówna. — Będzie pan pił wódkę i zaglądnie do kieliszka.