Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
47.

Tem czasem rączo prosto ku ogniowi
Hufiec z obozu bieżał wyprawiony;
Cyrkaszczyk woła y grozi ludowi:
„Ten ogień waszą krwią będzie zgaszony“.
Ale nie mogąc wytrzymać gwałtowi,
Zlekka uchodził z Kloryndą ściśniony.
Iako po deszczu wielkiem potok zbiera,
Tak na nich co raz więtszy lud naciera.

48.

W otwartey bramie z ludźmi przebranemi
Czekał Soliman na nich w oney chwili:
Przed pogoniami nieprzyiacielskiemi
Uwieść ich w miasto, gdzieby się wrócili.
Iuż beli za próg uszli, lecz za niemi
Wpadli ci w bramę, którzy ie gonili,
Ale ich wyparł Sułtan y wzwód spuścił
Y samey tylko Kloryndy nie puścił.

49.

Tak wszyscy twierdzą iednostainie o tem,
Że właśnie kiedy wzwód beł podniesiony
Zagoniła się za Ardeliotem,
Który iey zadał raz niepostrzeżony.
Y Argant tego nie widział, że potem
Wróciła się wzad y wypadła z brony;
Bo y noc beła y w oney pogoniey
Y mieszaninie, nie mógł wiedzieć o niey.