Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
41.

Nie śmie nań natrzeć żaden człowiek żywy,
Wszyscy iednemże uciekaią torem.
Tyś, o Gildyppo, sama w bóy wątpliwy
Z wielką śmiałością weszła z Altamorem.
W łuk Amazonka opasana krzywy,
Żadna tak dobrze nie władnie toporem,
Iako na on czas przeciwko strasznemu
Ona królowi szła Sarmakańskiemu.

42.

Tam mu z obu rącz zadała raz tęgi,
Tak uderzyła mocno w hełm złocony,
Że się Altamor uchwycił za kręgi
Y ku ziemi się podał pochylony.
Raz wielkiey mocy y wielkiey potęgi
Poznał poganin, którem uderzony,
We mgnieniu oka oddał iey zarazem,
Ciąwszy ią w czoło stalonem żelazem.

43.

Tak ią ciął mocno, że się mu miecz zwinął,
Y że nieboga zaraz ogłuszała,
Wszystka w niey pamięć, wszystek zmysł w niey zginął;
Mąż ią uchwycił, gdy z siodła leciała.
Potem ią [tak iey szczęście chciało] minął,
Lub to wspaniałość iego sprawowała:
Iako lew mężny nad tem, który leży
Srożyć się nie chce y od niego bieży.