Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
38.

Ale daleko więcey naszych ginie
Od Sarmakanty króla w inszey stronie:
Gdzie koń obróci y gdzie mieczem kinie,
Leżą na pował y pieszy y konie;
Szczęśliwy, kogo zaraz dusza minie,
Od iego ostrey, nieuchronney bronie;
Y niewie, iako koń kąsa gniewliwy,
Gdy kto od miecza zostawa w pół żywy.

39.

Ze dwiema społem zaraz bóy rozczyna:
Z wielkiem Andronem, dużem Brunellonem.
Iednemu tak łeb y szyszak rozcina,
Że na ramionach został rozdzielonem;
Drugiego trafia, gdzie się śmiech poczyna,
Serce mu mieczem rozwalił stalonem;
Tak, że się — nędzny, po niewoley śmieie,
Y tak, śmieiąc się, ostatni raz zieie

40.

Ale y inszych zamordował siła
Altamor — okrom wyżey mianowanych:
Zabił Gwidona, Gwaska, Radomiła,
Y wiele inszych rycerzów wybranych.
Kto zgadnie? iako wielka liczba była
Zabitych, abo koniem podeptanych?
Kto ich imiona własne może wiedzieć?
Kto śmierci y ran różność wypowiedzieć?