Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
47.

Przeto y oni wzaiem z każdey strony
Przekopy swoie y wieże mocnili,
Y gdzie mur słaby, albo beł zniżony,
Tam go z pilnością wielką podnosili,
Tusząc, że miał bydź tak pewney obrony,
Żeby się naszy darmo oń kusili.
Ale się Izmen naybardziey gotował,
Y dla bronienia ognie przyprawował.

48.

Miesza z siarkami kliie zaraźliwe
Z sodomskich iezior; zwiedza błotne brody;
Zbiegł y do piekła [tak miał serce mściwe]
Y wziął z stygiyskiey także kliiu wody,
Z którego ognie porobił straszliwe,
Miecące dymy y okrutne smrody:
Myśląc, czarownik brzydki, onych czasów
Zemścić się swoich porąbanych lasów.

49.

Gdy się tak woysko do szturmu z wieżami,
A miasto do swych obron gotowało —
Nad francuskiemi lecąc namiotami,
Nieścignionego gołębia widziało,
Który nie siekąc bynaymniey barkami
Rozciągnionemi tak, iako się zdało,
Szedł po powietrzu — nowy poseł — pióry,
Y z obłoków się w miasto spuszczał z góry.