Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
11.

Tak rzekł. A on chce iść za iego zdaniem,
Y zwycięstwa się pewnego spodziewa
Y on dzień y noc różnem rozmyślaniem
Sam się do przyszłey potrzeby zagrzewa.
Potem się zbroią, ieszcze przed świtaniem,
Y zwierzchniem, nowem nasuwniem odziewa
Barwy foremney — y sam ieden pieszy
Cicho wychodzi y w drogę się spieszy.

12.

Beł ten czas właśnie, kiedy ieszcze dniowi
Do końca placu nocne nie puściły
Cienie, ale iuż zorze ku wschodowi
Y niektóre się gwiazdy rumieniły;
Kiedy się puścił ku Oliwetowi,
A oczy iego dziwnie go cieszyły,
Kiedy na nocne y dzienne ozdoby
Nieskazitelne, patrzał oney doby.

13.

Myśli: „O, iako wiele w się gromadzi
Pałac niebieski światła tak iasnego!
Dzień ma swe wozy, noc złote prowadzi
Gwiazdy y koła miesiąca srebrnego.
Przedsię my się w tem nie kochamy radzi,
Wszyscy się światła chwytamy ciemnego,
A śmiech niewieści płonny z chętnem okiem,
Ciągnie za sobą myśl z ułomnem wzrokiem“.