Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
50.

Lecz na com gładkość wzgardzoną wspomniała?
Gładkość, co skutku nie czyni żadnego!...“
Ieszcze coś mówić utrapiona chciała,
Ale nie mogła od płaczu wielkiego.
To ręki, to mu do płaszcza sięgała,
Ale go nazbyt nalazła twardego;
Uparł się zgoła, łzy z siebie nie puści,
A miłości zaś węwnątrz w się nie wpuści.

51.

Darmo nań miłość łagodna naciera.
Bo rozum serca z baczeniem pilnuie;
Ale się litość na iey mieysce wdziera.
Co pospolicie z miłością spółkuie —
Y tak go rusza, że ledwie odpiera
Płaczowi y łzy z trudnością hamuie;
Ale ią przedsię — iako może — kryie
Y ukazuie, że go nie pożyie.

52.

„Żal mi cię — prawi — y bym beł na woley,
Wziąłbym cię z sobą, iako prosisz, w drogę,
Ale to trudna; ty darmo nie boley,
A weź odemnie życzliwą przestrogę.
Ia się nie gniewam, tyś też nie w niewoley,
Nieprzyiaciółką zwać cię też nie mogę.
Prawda, żeś miary chować nie umiała
Y w nienawiści y gdyś miłowała.