Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
47.

To mi day tylko, co y rozbóynicy,
Y nieprzyiaciel daie: żebym z tobą
Iść mogła. Zbóyca nie puszcza zdobyczy,
Zwyciężca więźnia zawżdy wiedzie z sobą.
Niechay mię woysko widzi, niech tę liczy
Iednę między twą sławą y ozdobą,
Żeś swą fortelną oszukał złośnicę,
Skazuiąc palcem podłą niewolnicę.

48.

Na co się w szaty mam ubierać stroyne
Y pogardzone trafić włosy swoie?
Niechay się skwitną, niech będą przystoyne
Y niewolnicy należące stroie:
Za tę za tobą póydę między zbroyne,
Gdzie naygoręcsze będą wrzały boie.
Mam moc, mam serce, końbym ci trzymała,
Albobym oszczep za tobą dźwigała.

49.

Y puklerz niosła, albobym puklerzem
Sama się stała na twoię obronę:
Żebym tak przed swem stanąwszy rycerzem,
Z piersi mu nagich czyniła zasłonę,
Może być, żeby cofnął się z koncerzem
Twóy nieprzyiaciel y nie bił w tę stronę
Y nie sięgał cię przez mię, lub z litości.
Lub zaniedbaney folguiąc gładkości.