Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
68.

„Mniemam, że iuż moc podobno czuiecie
Moię nad sobą y nad przyrodzeniem —
Y ieśli zechcę, na wieki będziecie
W niewoley, wiecznem trapieni więzieniem.
Słońca żaden z was nie uyrzy na świecie,
Ten będzie drzewem, ten będzie kamieniem,
Ten koniem, ten psem, temu przydam skrzydła,
A tych zaś w nieme poobracam bydła.

69.

Ci iednak uydą moiemu gniewowi,
Którzy mą wiarę y moie obrzędy
Przyimą — y stanąć przeciw Goffredowi
Y chrześcianom będą winni wszędy“.
Każdy się wezdrgnął, tylko Rambaldowi
Poszło to w posłuch, który na iey błędy
Przystał; ale nas zamknęła w ciemnicy
Skrytey — na żywot wieczny... niewolnicy!

70.

Wrychle zaś potem Tankreda dostała,
Co beł z trafunku przyszedł w tamte strony,
Ale nas krótko w więzieniu trzymała
— Bo ieślim dobrze o tem beł sprawiony —
Króla z Damaszku posłowi nas dała.
Który beł po to do niey wyprawiony;
Ten nas królowi w pętach y bez broni
Wiódł egipskiemu w dary, we stu koni.