Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom I.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
53.

Tak się on w ten czas świecił w lśniącey zbroi,
A oczy krwią niósł y gniewem piiane;
W twarzy surowey strach mu szczery stoi
Y śmierć w niey sroga gniazdo ma usłane;
Śmiałe to serce, które się nie boi,
Kiedy — gdzie oczy rzuci zagniewane —
Macha ogromnem po powietrzu mieczem,
A głosem woła więtszem, niż człowieczem:

54.

„Niedługo zdraycy y rozbóynikowi
Chrześciańskiemu moc ukażę swoię;
Oduczę się go równać Argantowi,
Pozna wnet siłę, pozna rękę moię!
Na więtszą wzgardę iego Chrystusowi,
Utnę mu głowę y złupię mu zbroię,
A potem takiem ozdobiony łupem,
Nakarmię kruki y psy iego trupem“.

55.

Tak w rozdrażnionem właśnie widziem byku,
Którego miłość bodzie zazdrościwa,
Ogromnie ryczy y z onego ryku
Na więtszy się gniew i siłę zdobywa
Y gdy o bliskiem wie spółmiłośniku,
Rogi o twarde dęby wyostrzywa,
Piasek nogami miece niespokoiny,
Z przeciwnikiem swem prędkiey chciwy woyny.